Noga, cholerna noga. Nie mogę przez nią spać, a co dopiero
trenować. Wstanę teraz i wiem, że będę tego żałowała cały dzień. No ale cóż -
trzeba żyć. - myśląc to, Martyna postawiła najpierw jedną nogę na dywaniku przy
łóżku, potem drugą i nie chciała w to uwierzyć. Czy to jeszcze sen czy już
jawa?
Stała jeszcze jakieś pięć minut szczypiąc się z
niedowierzania. Ból minął, nie było po nim nawet śladu chociaż jeszcze wczoraj
był nieznośny.
Zadzwoniła do swojej trenerki. ta była również zdziwiona,
ale może to po prostu jakiś znak, że powinna jechać na zawody i dać z siebie
wszystko na treningach - obie zgodnie stwierdziły.
Korzystając z okazji (zajęcia na uczeni zaczynają się
dzisiaj dopiero o dwunastej) Martyna wskoczyła w szorty, t-shirt i buty do
biegania, włożyła do uszu słuchawki w których brzmiało "Milion voices"
i ruszyła swoją ulubioną ścieżką, prosto do parku.
Tam, z racji tego, że ten czerwiec zaczął się bardzo ciepło,
roiło się od wypoczywających w słońcu ludzi; starych, młodych, dzieci,
zaczytanych ławkowiczów, sprzedawców waty cukrowej i psów.
Uwielbiała czuć parkową trawę i drzewa i chociaż dziś
zaćmiewała je woń piknikowego jedzenia, ona wyczuwała wciąż sodką nutę zieleni
w tym tłumie zapachów. Nic nie było w stanie zepsuć jej tego dnia.
Nagle wielki nowofunland skoczył na nią, wywrócił ją na
miękką trawę i zaczął lizać jej twarz. Ona znała tego psa. Właściciel szybko
odciągnął psa i pomógł jej wstać. Był to nikt inny jak jej najepsza
przyjaciółka – Ada, z którą znała się od przedszkola.
Oczywiście Martyna od razu w jej wzroku rozpoznała
zdziwienie, nie spodziewała się, że ona tak szybko wróci do zdrowia więc podzieliła
się z przyjaciółką szczęściem i razem wybrały się na śniadanie do ich ulubionej
kawiarenki tuż obok parku.
Od wejścia udeżył je zapach mieonej kawy i jagodowych
babeczek. Usiadły przy swoim ulubionym stoliku przy oknie i zamówiły to co
zawsze - muffinki truskawkowe i latte machiato (chyba tak to się pisze).
Niestety Harold - pies Ady musiał zostać uwiązany na zewnątrz, ale nie
przeszkadzało mu to, gdzyż zafascynował się spacerującymi obok gołębiami i
odkrył, że boją się jego szczekania, więc dziewczyny musiały co chwilę
wychodzić i go uspokajać.
Kiedy już zamówiły wszystko Ada rozpoczęła rozmowę:
- Co się stało? Przecież wczoraj jeszcze ledwo mogłaś ujść a
dzisiaj już biegasz?
- Nie wiem. Obudziłam się dzisiaj i sama nie mogłam w to
wszystko uwierzyć, ale chyba po prostu to znaczy, że muszę jechać do Dortmundu.
Nie wierzę w przeznaczenie, ale to chyba właśnie to, tak mi się przynajmniej
wydaje. - odpowiedziała podekscytowana i cały czas uśmiechnięta od ucha do
ucha.
"Los tak chciał" powtórzyła w myślach i chwilę się
nad tym zastanowiła, milcząc.
Przerwał jej głos kelnera kładącego przed nimi filiżanki i
talerzyki i życzącego smacznego.
- Coś jeszcze paniom podać?
- Nie dziękujemy - odpowiedziała przytomna, w
przeciwieństwie do Martyny, Ada.
Kiedyś dałaby się zabić żeby cokolwiek móc powiedzieć do
tego chłopaka, ale dzisiaj nie to było dla niej najważniejsze. Chociaż i tak
westchnęła cicho kiedy odchodził od ich stolika.
- Weź w końcu coś do niego zagadaj czy coś.- rzuciła
przyjaciółka.
- Powinnam ale może nie dzisiaj... nie psujmy tego pięknego
dnia jakimś rozczarowaniem z powodu faceta.
- Myślę, że jednak jest jakiś powód dla którego to on
właśnie zawsze nas obsługuje. Wątpie czy mogłabyś się rozczarować.
- Ale co, mam do niego iść taka rozczochrana i spocona? Nie,
chyba dzięki... - odpowiedziała Martyna i chociaż starała się powiedzieć to
spokojnie wdarło się jakieś warknięcie.
- Teraz albo nigdy. - powiedziała Ada i krzyknęła - rachunek
proszę!
I wtedy podszedł; wysoki, opalony bondyn o niebieskich,
niczym lazur morza, oczach w czarnym fartuszku na którym wisiała plakietka
"jestem Bartek, z przyjemnością Ci pomogę", jeansach i białym
t-shircie.
"No cóż"- pomyślała Martyna, raz się żyje.
-Hej, może, no nie wiem... wyszlibyśmy gdzieś razem. Tak po
prostu.
On uśmiechnął się chyba jednym ze swoich najcudowniejszych
uśmiechów pokazując równe, białe zęby i odpowiedział;
- Pewnie, dlaczego nie? Kończę prace o 16, spotkamy się
tutaj?
- Jasne, czemu nie. - ledwo wydusiła z siebie oblana
rumieńcem dziewczyna.
_________________
No to mamy 1 rozdział! :)